Miłość w szklanych ścianach, część 19
Miłość w szklanych ścianach
Rozdział 19
Prawda wychodzi na jaw
Samochód zatrzymał się przed jej blokiem. Lena wysiadła, czując wciąż ciepło Tobiasza w sobie. Odwróciła się na chwilę, by spojrzeć na niego po raz ostatni. Jego oczy były spokojne, ciepłe, a w nich kryła się mieszanka troski i żalu, jakby wiedział, że ten moment jest ostatni. Mężczyzna wyszedł z samochodu i stanął obok niej.
— Pamiętaj, Lena — powiedział spokojnie, sięgając po jej dłonie — to, co przeżyliśmy, zostaje między nami. Chcę, żebyś wróciła do swojego życia spokojna.
— Dziękuję za wszystko — wyszeptała, wtulając się na krótką chwilę w jego tors.
Tobiasz uśmiechnął się lekko, po czym odsunął, dając jej przestrzeń. Lena weszła do bloku słysząc za sobą oddalający się odgłos silnika czarnego BMW Tobiasza. Kiedy przekroczyła próg mieszkania, zamknęła drzwi za sobą i oparła się plecami o nie, pozwalając emocjom opadnąć.
Dopiero po dłuższej chwili wyjęła telefon z torebki i włączyła go. Ekran wyświetlał kolejne nieodebrane połączenia i wiadomości od Huberta:
Gdzie jesteś?
Co się z Tobą dzieje?
Wszystko w porządku? Nic ci nie jest?
Martwię się, proszę odezwij się.
Wzdychając, Lena odpisała krótko, oschle:
Nic mi nie jest. Musiałam to wszystko przemyśleć. Zobaczymy się wieczorem.
Zablokowała telefon i opadła na kanapę. Wciąż czuła ciepło Tobiasza na skórze, a myśli biegły do niego w przypływie pożądania i nostalgii. To była ostatnia noc namiętności, która wciąż pulsowała w jej ciele, przypominając, jak łatwo serce może zostać uwiedzione przez kogoś, kto zna twoje najmroczniejsze pragnienia.
Po chwili przypomniała sobie, że o 9:00 musi być w biurze. Zdała sobie sprawę, że to oznacza także konfrontację z Hubertem, na którą nie miała jeszcze siły. Wiedziała też, że jeśli nie usprawiedliwi swojej nieobecności, ryzykuje poważne konsekwencje. Wzięła więc głęboki oddech i wybrała numer do przełożonej, udając zachrypnięty głos:
— Dzień dobry… bardzo przepraszam, ale fatalnie się czuję. Wezmę dziś urlop na żądanie.
Po krótkiej wymianie zdań rozłączyła się i odłożyła telefon na stolik koło łóżka.
Lena leżała na łóżku jeszcze przez długie minuty, wpatrując się w sufit, jakby mógł jej podpowiedzieć, jak poskładać świat, który nagle rozsypał się w drobny mak. Nie potrafiła zasnąć — wciąż czuła na skórze dotyk Tobiasza, a w głowie dudniły jego słowa. Obrazy mieszały się ze sobą: ciepło jego ramion, gniew w oczach Huberta, znajomy gwar w ich firmie, rozmowy pracowników, które mogły już huczeć od plotek.
Wstała dopiero około południa. Podłoga była zimna, a cisza mieszkania przytłaczała ją bardziej niż kiedykolwiek. Umyła twarz chłodną wodą, jakby chciała zmyć z siebie noc, której tak naprawdę nie potrafiła żałować. W kuchni zaparzyła mocną kawę, ale wypiła tylko kilka łyków. Czuła, jakby gorzki smak osiadał jej w gardle i przypominał, że życie nie jest proste.
Zerknęła na telefon. Cisza. Żadnej wiadomości.
Poczuła jeszcze większy niepokój, a ciężar w jej sercu był kamień. Wiedziała, że ta rozmowa zmieni wszystko, że dziś wieczorem może stracić coś, co jeszcze wczoraj wydawało się solidnym fundamentem jej życia.
Resztę dnia spędziła na bezcelowych czynnościach. Włączyła pralkę, choć kosz z praniem był prawie pusty. Przeglądała książki na półce, przesuwając grzbiety bez przekonania. Włączyła radio, by w mieszkaniu nie było tak cicho. Każda minuta dłużyła się w nieskończoność.
Kiedy wybiła 18:00 nie wytrzymała i zadzwoniła do Huberta, ale nie odebrał. Z narastającym niepokojem postanowiła pojechać do niego. Jednak, gdy zakładała już buty usłyszała pukanie do drzwi. Podskoczyła przestraszona, ale otworzyła natychmiast.
W progu stał Hubert. Nie czekał na uprzejmości ani wstępne rozmowy. Już przy otwieraniu drzwi rzucił się na nią, przytulając tak mocno, że przez moment mogła poczuć tylko jego zapach, ciepło i bicie serca.
— Lena… — wyszeptał drżącym głosem — bałem się, że cię straciłem!
Ich oddechy mieszały się w ciasnym uścisku. Hubert prowadził, a Lena poddawała się całkowicie tej chwili. Jego dłonie błądziły po jej ciele, a ich ciała zbliżały się w rytmie, który był zarówno pożądaniem, jak i czułością. Każdy dotyk, każdy pocałunek niósł w sobie emocje, których przez cały dzień nie mogli wyrazić słowami.
— Chcę cię poczuć… — wyszeptał Hubert, a Lena poczuła, że w jego głosie kryje się tęsknota, pragnienie i lęk.
Ich pocałunki stawały się coraz głębsze, bardziej namiętne. Hubert wyznaczał rytm, pozwalając Lenie odnaleźć własne pożądanie, jej ciało odpowiadało na każdy gest. W tej chwili liczyła się tylko ich bliskość, a reszta świata mogła poczekać.
Hubert z pośpiechem rozbierał Lenę, jakby się bał, że w każdej chwili może zniknąć. Jego dłonie błądziły po jej ciele, zachłanne, niespokojne. A ona z bijącym sercem i strachem chłonęła wszystko, wiedząc, że to może być ostatni raz. Za chwilę cała prawda miała wyjść na jaw i od tego zależało jej dalsze życie. Jednak teraz, przez te kilka chwil, postanowiła odrzucić lęk i poddać się namiętności. Te dłonie, które tak doskonale znała, te usta, które tyle razy wcześniej badały każdy centymetr jej ciała, ten język, który potrafił dać jej rozkosz i to ciało, które dawało jej poczucie bezpieczeństwa i schronienia przed całym złem tego świata, mogły za chwilę na zawsze zniknąć jak sen o poranku i zabrać ze sobą to, co w swojej głowie zaczęła nazywać domem.
Nie chciała z tego rezygnować. Desperacko uchwyciła się jego ramion, próbując zapamiętać każdy szczegół. Hubert dyszał ciężko, dochodząc wewnątrz niej. Lena pomimo gonitwy myśli, pozwoliła sobie zapomnieć na moment o wszystkim i skupić się tylko na przyjemności. Gdy szczytowała, pragnęła na zawsze zatrzymać tę chwilę. Przedłużyć ją chociaż odrobinę. Jednak wkrótce rzeczywistość i poczucie winy spadło na nią ze zdwojoną siłą.
Gdy namiętność opadła, Hubert przytulił ją mocno, jakby chciał wchłonąć całe jej napięcie, jej lęki i niepewność. Palce Leny powoli błądziły po jego plecach, zapisując w pamięci każdy moment tej ostatniej, wyjątkowej chwili pełnej intymności.
— Lena… musisz mi powiedzieć prawdę — powiedział w końcu, głos drżący, pełen tęsknoty i lęku — nie mogę udawać, że nic nie wiem, kiedy tak bardzo cię potrzebuję.
Lena odsunęła się lekko, patrząc mu w oczy. Wiedziała, że nie może dłużej milczeć.
— Tak Hubert… zasługujesz na prawdę… — zaczęła, a jej głos drżał.
Zaczęła mówić, wyrzucając wszystko z siebie. Począwszy od spotkania w kawiarni, a skończywszy na wspólnej, namiętnej nocy w Wiślanych Tarasach. Zgodnie z prośbą Tobiasza, ich ostatnie spotkanie pozostawiła w tajemnicy.
— Wszystko, co się wydarzyło z Tobiaszem nie miało nic wspólnego z Tobą. — dokończyła, czując, jak każde słowo ciężko spada między nimi.
Hubert zastygnął, jego oczy wypełnił ból i niedowierzanie. Całe uczucie, które ich łączyło, wydawało się teraz kruche jak szkło. Lena obserwowała jego reakcję, wiedząc, że jej decyzje sprawiły, że ich związek znalazł się w punkcie, z którego trudno będzie wrócić.
— Lena… — wyszeptał wreszcie, a w jego głosie brzmiał zarówno gniew, jak i rozpacz — jak mogłaś?
— To moja wina… — odpowiedziała cicho, wstrzymując łzy. — Ale musiałam to zrobić, żeby zrozumieć, czego naprawdę pragnę…
Milczenie wypełniło mieszkanie. Hubert nie potrafił otrząsnąć się po wyznaniu, a Lena czuła ciężar winy i ulgi jednocześnie. Wiedziała, że ich miłość przetrwa, jeśli będą gotowi odbudować zaufanie.
W końcu Hubert odetchnął głęboko, opierając czoło o jej skroń.
— Musimy zacząć od nowa… — powiedział cicho, pełen nadziei, ale i ostrożności. — Ale musisz wiedzieć, że nie będzie łatwo. Nie wiem czy będę w stanie ci zaufać.
Lena przytuliła go mocno, czując, że mimo wszystko, ich serca nadal biją razem. Ciepło, spokój i miłość, o której marzyła, były teraz w zasięgu ręki – prawdziwe i niepodważalne. A jednak coś jej mówiło, że to tylko iluzja, a cała prawda nie jest jeszcze odkryta.
Komentarze
Prześlij komentarz