Rozmowa kwalifikacyjna
Rozmowa kwalifikacyjna
Lena poprawiła delikatnie białą bluzkę, zapięła ostatni guzik mankietu i spojrzała w ekran komputera, gdzie pojawiła się notatka z harmonogramem dnia. Ostatnia rozmowa rekrutacyjna. Kandydat: Hubert Nowicki, 37 lat. CV wzorowe, doświadczenie imponujące… ale to nie opis CV przyciągnął jej uwagę, tylko zdjęcie. Mężczyzna o ciemnych, prawie czarnych włosach, z lekkim zarostem i tym… spojrzeniem. Piwne oczy, w których było coś rozbrajająco ciepłego. I uśmiech – niepewny, słodki, jakby nie do końca świadomy własnej mocy.
Drzwi się uchyliły.
— Dzień dobry — powiedział mężczyzna, wchodząc do środka. Był wysoki, szczupły, ale sylwetka zdradzała, że nie obca mu siłownia czy basen. Ciało dobrze zarysowane pod prostą, elegancką koszulą.
— Dzień dobry, panie Hubercie. Proszę usiąść — odpowiedziała, uśmiechając się lekko, z tym charakterystycznym błyskiem w oku, który zawsze pojawiał się, gdy coś ją intrygowało.
Wymienili spojrzenia — nie za długie, ale wystarczające by poczuć, że coś między nimi przepłynęło. Jak subtelna nić napięcia.
— Przede wszystkim muszę przyznać, że ma pan świetne CV. — Lena oparła się lekko na fotelu, krzyżując długie, zgrabne nogi. Zauważyła kątem oka, jak jego wzrok mimowolnie zsunął się w dół. Szybko wrócił do jej twarzy, ale uśmiechnął się, nie kryjąc zawstydzenia.
— Dziękuję. Mam nadzieję, że rzeczywistość nie zawiedzie oczekiwań — rzucił z lekkim przekąsem.
— Cóż, to się okaże… — odpowiedziała, przechylając głowę. — Mam kilka pytań, ale myślę, że to będzie bardziej rozmowa niż przesłuchanie.
Słowa płynęły lekko. Gdy opowiadał o swoich projektach, mówił z pasją, a Lena coraz częściej łapała się na tym, że nie słucha do końca treści, tylko ton jego głosu. Głębokiego, lekko zachrypniętego. Fascynującego.
Rozmowa trwała niespełna pół godziny. Gdy się pożegnali, ich dłonie spotkały się w uścisku — nie za krótkim, nie za długim. W sam raz, by zostawić ślad.
Wieczorem Lena siedziała w swoim salonie z kieliszkiem wina w ręku. Na ekranie telewizora migotał film, ale nie była w stanie skupić się na nim ani przez chwilę. W głowie miała tylko jego — Huberta.
Jego spojrzenie, to, jak uśmiechnął się, gdy zapytała o pasje. Gdy powiedział, że lubi pływać, jej serce jakby zadrżało. Uwielbiała to równie mocno. Czuła, że mogliby się w tym odnaleźć razem.
Westchnęła i zamknęła oczy, wyobrażając sobie, jak wyglądałby bez tej koszuli. Jak jego ciało porusza się w wodzie. Jak przybliża się do niej, jak ich ciała się stykają… Czuła dreszcze. Jej palce zaczęły błądzić po miękkiej skórze na udzie, sunąc coraz wyżej…
Ale zaraz się powstrzymała. Jeszcze nie. Chciała czegoś więcej. Chciała go poznać. I poczuć, że to nie tylko chemia — ale coś, co może się rozwijać.
Następnego dnia Hubert przechadzał się korytarzem z kubkiem kawy, gdy zauważył Lenę, która właśnie wychodziła z kuchni firmowej. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
— Głodny? — zapytała.
— Zawsze — odpowiedział z błyskiem w oku. — Ale zależy, co w menu.
— Dziś ja — powiedziała z uśmiechem, który mógł znaczyć wszystko albo nic. — Żartuję. Jadę do pobliskiej knajpki na lunch. Dołączysz?
— Tylko jeśli to zaproszenie.
— To zaproszenie.
Rozmawiali przy stoliku w lekkim cieniu parasola. Słońce grzało przyjemnie. On patrzył na nią uważnie, jakby chciał zapamiętać każdy gest, każde drgnięcie warg.
— Wiesz… — zaczął — rzadko ktoś robi na mnie takie wrażenie już przy pierwszym spotkaniu.
Lena podniosła wzrok i spojrzała na niego tymi swoimi jasnoniebieskimi oczami, które prześwietlały człowieka na wskroś.
— Ja też nieczęsto zatrzymuję się na kimś dłużej niż wymaga tego rozmowa rekrutacyjna…
Śmiali się, flirtowali. Bez nachalności, z wyczuciem. Ale napięcie między nimi gęstniało z każdym słowem, każdym spojrzeniem.
Z czasem stali się nierozłączni w pracy. Przerwy spędzali razem, śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim — o ulubionych książkach, filmach, o samotnych wieczorach, których oboje mieli dość.
Gdy pewnego dnia Lena wspomniała, że uwielbia pływać, jego oczy zabłysły.
— To może… skoczymy razem do Aquaparku? — zapytał. — Baseny, sauny, jacuzzi, zjeżdżalnie… Myślę, że dobrze byłoby zobaczyć się nie tylko w garniakach.
Lena zawahała się przez ułamek sekundy, po czym przytaknęła.
— Brzmi kusząco.
Umówili się na sobotę.
Aquapark tętnił życiem, ale oni czuli się, jakby świat istniał tylko dla nich. Lena pojawiła się w granatowym jednoczęściowym stroju, opinającym jej ciało w sposób, który nie pozostawiał wiele wyobraźni. Na biodrach przewiązała jasne pareo, a jej ramiona połyskiwały lekko od balsamu. Hubert już na nią czekał — ciemne kąpielówki, ręcznik przewieszony przez ramię, lekko wilgotne włosy i ten uśmiech, który nie dawał jej spokoju od tygodni.
— Wyglądasz… — zaczął, ale przerwał, jakby nie chciał powiedzieć zbyt wiele. — Po prostu świetnie.
— Ty też nie najgorzej — rzuciła z figlarnym błyskiem w oku.
Zaczęli od kilku spokojnych długości basenu sportowego. Lena płynęła obok niego, a w wodzie jej ciało zdawało się jeszcze bardziej kuszące. Kiedy wynurzała się na końcu toru, jej kok zaczął lsię lekko rozsypywać, a piersi unosiły się lekko na powierzchni wody. Hubert nie mógł oderwać wzroku. Ich spojrzenia spotkały się raz, drugi… i napięcie zawisło między nimi jak para nad wodą.
— Chodź do jacuzzi — zaproponował cicho.
W gorącej wodzie siedzieli blisko siebie, kolano przy kolanie. Piana ukrywała ich ciała, ale Lena wyczuwała ciepło jego uda obok swojego, a każda przypadkowa styczność dłoni przyprawiała ją o dreszcze. Spojrzał jej głęboko w oczy. Nie śmiał się tym razem. Był poważny. Pożądający.
— Lena… — powiedział cicho, jakby sprawdzając, czy ma jej zgodę na to, co właśnie się działo.
Nie odpowiedziała. Przesunęła palcami po jego dłoni, a ich palce się splotły w ciasnym uścisku. Przybliżył się. Ich twarze dzieliły milimetry. A potem dotknął jej ust swoimi.
Pocałunek był delikatny, ale pełen napięcia. Wilgotne, gorące usta szukały się nawzajem, jakby czekały na ten moment od tygodni. Jego dłoń przesunęła się po jej udzie, wędrując pod wodą coraz wyżej. Jej oddech przyspieszył, a ciało odpowiedziało instynktownie — wygięła się lekko ku niemu, przylegając biodrami.
— Chodźmy stąd — szepnęła.
Nie rozmawiali wiele po drodze. W milczeniu jechali do jego mieszkania. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, nie było już w nich żadnej niepewności. Hubert objął ją od tyłu, jego usta zsunęły się na jej szyję, język przesunął się po linii karku. Lena jęknęła cicho i odwróciła się do niego, całując go łapczywie.
Zerwali z siebie ubrania, jakby były przeszkodą w czymś nieuniknionym. Jego ciało było jeszcze bardziej imponujące, niż sobie wyobrażała — napięte, smukłe, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Jej dotyk był pewny, ale delikatny. Czuła, jak całe jej ciało pulsuje w rytmie pragnienia.
Lena usiadła na jego biodrach, twarzą do niego. Pocałował ją w szyję, schodząc niżej, zatrzymując się na piersiach, które objął z zachwytem. Ich ciała zgrały się natychmiast. Gdy wszedł w nią powoli, oboje wypuścili z siebie powietrze, jakby wreszcie coś się dopełniło.
Ruchy były rytmiczne, głębokie, pełne pasji, ale i czułości. Oczy mieli otwarte. Patrzyli na siebie, nie spuszczając wzroku, jakby chcieli zapamiętać każdy szczegół. Każde drżenie, każdy dźwięk, który wydawali.
Kiedy Lena doszła, przytulona do jego ciała, z ustami przy jego uchu, zadrżała w jego ramionach. Chwilę później on podążył za nią — mocno, głęboko, z westchnieniem, które było niemal jak wyznanie.
Po wszystkim leżeli wtuleni w siebie, w milczeniu. Tylko bicie serca i oddechy mieszały się w jednej melodii.
— Nie żałuję tej rekrutacji — powiedziała w końcu, z uśmiechem.
— A to dopiero pierwszy etap — odpowiedział, całując ją w czoło.
Lena zamknęła oczy i odpłynęła w cudowny świat sennych marzeń o nim.
Nastał piękny, słoneczny poranek. Lena powoli otworzyła oczy. Czuła ciepło drugiego ciała obok siebie, zapach męskiej skóry i subtelną woń świeżo wypranej pościeli. Przez chwilę nie poruszyła się, chłonąc ciszę poranka i miękkość łóżka, która kontrastowała z tym, co wydarzyło się zaledwie kilka godzin wcześniej.
Hubert spał. Jego ramię leżało na jej biodrze, dłoń rozluźniona, ale nadal ją dotykająca. Ciemne włosy lekko potargane, oddech spokojny, twarz zrelaksowana.
Lena przesunęła wzrok w dół — przykryci byli tylko cienkim prześcieradłem, pod którym jego biodra i brzuch wciąż przypominały o tym, jak wyglądał, kiedy kochał się z nią — pewny siebie, rytmiczny, dominujący, ale nie brutalny. Przypomniała sobie dźwięk jego głosu przy uchu, gdy szepnął jej wtedy coś nieprzyzwoitego, co wprawiło ją w drżenie…
Uśmiechnęła się do siebie. Delikatnie wysunęła się spod jego ramienia i podeszła do okna. Miała na sobie jedynie jego białą koszulę, sięgającą jej do połowy ud. Jej nagie, gładkie nogi błyszczały w porannym świetle, a włosy, nieuporządkowane po nocy, opadały swobodnie na ramiona.
— Piękny widok z rana — usłyszała za sobą jego zaspany, lekko zachrypnięty głos.
Odwróciła się i zobaczyła, że Hubert uniósł się na łokciu. Patrzył na nią z intensywnością, która w jednej chwili rozpaliła ją na nowo.
— Ty też prezentujesz się nie najgorzej o tej godzinie.
— Chcesz kawy, czy… chcesz wrócić do łóżka?
Odpowiedziała tylko spojrzeniem.
Tym razem było inaczej. Bez słów. Zanim dotarła z powrotem do łóżka, on już podszedł do niej i przyparł ją do ściany obok okna. Jego dłonie znalazły jej nadgarstki i uniósł je delikatnie nad jej głowę, przytrzymując jedną ręką. Drugą powoli rozpiął guziki koszuli, nie spuszczając z niej wzroku.
— Dziś nie będę taki delikatny — powiedział cicho, stanowczo.
Lena nie odpowiedziała. Oddychała głęboko, oczy rozszerzone, ciało napięte w oczekiwaniu.
Hubert pochylił się i zaczął całować ją po szyi, potem po obojczykach, z coraz większą intensywnością. Puścił jej ręce tylko po to, by obrócić ją przodem do ściany. Przywarła do niej, czując jak jego ciało przylega do niej od tyłu.
Pochylił się, szepcząc jej do ucha:
— Rozchyl nogi…
Jego dłoń wsunęła się między jej uda, już wilgotne, gotowe. Druga przytrzymywała ją za biodro, mocno, stanowczo. Wszedł w nią jednym, pewnym ruchem. Lena jęknęła głęboko, nisko, przygryzając wargę, by nie krzyczeć z przyjemności.
Ruchy były mocne, rytmiczne. Nie było już łagodności. Była pasja, pragnienie, niemal surowość, która doprowadzała ją na skraj. Jej policzka dotykała chłodna ściana, a jego oddech był tuż przy jej uchu.
— Lubię, gdy jesteś taka uległa — warknął cicho, przesuwając dłonią wzdłuż jej talii.
— Tylko przy tobie — wyszeptała, drżąc.
Przyspieszył. Ciała uderzały o siebie z głośnym, mokrym odgłosem, echo ich aktu wypełniało całe mieszkanie. Jej palce zacisnęły się na framudze okna, a biodra zaczęły odpowiadać na jego ruchy. Gdy doszła, niemal wykrzyczała jego imię. Nie było już dystansu. Żadnych masek. Byli sobą, dzicy, prawdziwi, spoceni, rozkołysani namiętnością.
Kilka pchnięć później Hubert jęknął przeciągle i przycisnął się do niej, jego palce zaciskające się na jej biodrze zostawiły lekkie ślady.
— No to teraz… naprawdę nie żałujesz tej rekrutacji — powiedział, gdy oboje chwiejnie skierowali się w stronę łóżka, po czym padli na nie rozgrzani, rozczochrani, szczęśliwi.
Lena zaśmiała się, wtulając się w jego tors.
— Oby nie był to konflikt interesów — mruknęła, z zadowoleniem.
Od ich wspólnego weekendu minęły trzy dni. W pracy zachowywali pozory — chłodne uśmiechy, rzeczowe rozmowy, oficjalny ton. Ale pod tą fasadą buzowało napięcie. Kiedy mijał ją na korytarzu, jego palce czasem lekko muskały jej dłoń. Kiedy siadała obok niego na spotkaniach, czuła na skórze ciepło jego spojrzenia.
Nie mogli ryzykować — firma była duża, ale plotki rozchodziły się błyskawicznie. Dział HR? Kandydat? Nie chcieli rozgłosu ani nieprawdziwych domysłów.
Tym bardziej ich to podniecało.
Pewnego dnia, gdy wszyscy już wychodzili z pracy, Lena została chwilę dłużej — kończyła dokumentację. Gabinet miała pusty, cały dział HR był już wygaszony. Cicho było aż nienaturalnie.
Wtedy do drzwi zapukał Hubert. Nie miał już na sobie marynarki, tylko lekko rozpiętą koszulę.
— Zgubiłem coś… — powiedział z półuśmiechem. — Chyba powód, żeby jeszcze raz cię pocałować.
Lena spojrzała przez przeszklone drzwi. Biuro puste. Zasunęła żaluzje jednym ruchem.
Zanim zdążyła coś powiedzieć, już był przy niej. Pocałunek był łapczywy, jakby nadrabiali każdą minutę spędzoną na udawaniu obojętności.
Oparł ją o biurko. Zrzuciła teczkę z papierami, które rozsypały się na podłodze.
— Szybko — szepnęła. — Ktoś może wejść.
— To cię podnieca, prawda?
Podwinął jej spódnicę do połowy uda i zsunął bieliznę, jakby robił to setki razy. Klęknął przed nią i bez słowa rozchylił jej uda, językiem muskając ją w miejscach, gdzie była już napięta i mokra. Jej palce zacisnęły się w jego włosach, ciało drżało. Oddychała płytko, niemal bezgłośnie.
Jego język muskał delikatne płatki jej warg, a następnie przesunął się na nabrzmiałą z podniecenia łechtaczkę.
Kiedy Lena wiła się z rozkoszy, prawie szczytując, Hubert przerwał. Potem uniósł się, rozpiął spodnie i wszedł w nią gwałtownie, trzymając ją za biodra. Biurko przesunęło się o kilka centymetrów. Lena musiała zakryć sobie usta dłonią, by nie krzyknąć.
— Tak bardzo cię chcę… tu, teraz, mocno— syknął jej do ucha, przyspieszając ruchy.
Kiedy doszła, nogi ugięły się pod nią. Oparła czoło o jego ramię, próbując uspokoić oddech. On jeszcze chwilę ją przytulał, całując delikatnie po karku.
— Musimy się zbierać — powiedział w końcu. — Ale… może… chcesz jeszcze przejażdżkę?
Uśmiechnęła się. Doskonale wiedziała, że nie chodzi o jazdę samochodem.
Wsiedli do jego samochodu i po krótkiej przejażdżce zaparkowali na bocznej ulicy, nieopodal parku. Noc była cicha, ciemna, ulice prawie puste.
Siedzieli z przodu jego SUV-a, światła wyłączone. Przysunął się do niej, dłonią przesuwając po jej udzie. Całował ją najpierw powoli, głęboko, potem coraz bardziej zachłannie. Pochyliła się ku niemu, kolanem przekraczając konsolę, usiadła na jego kolanach, przodem do niego.
— Jesteś niebezpieczny — szepnęła, rozpinając jego pasek.
— Ty mnie prowokujesz.
Uniósł jej spódnicę do góry, a ona w tym czasie zsunęła bieliznę i schowała ją do schowka między siedzeniami. Ich ruchy były chaotyczne, pośpieszne, ale pełne pragnienia. Kiedy na niego usiadła, jęknęła cicho. Przyległa do niego całym ciałem.
Jego dłonie były wszędzie — na plecach, pośladkach, piersiach. Oddychali głęboko, z trudem, pot zraszał im skronie.
Auto kołysało się rytmicznie. Para osiadła na szybach. Lena poruszała się mocno, pewnie, biodrami zataczając kręgi. Jego głowa opadła na jej ramię.
— Boże, Lena… — jęknął. — Jeszcze trochę…
Gdy oboje doszli niemal jednocześnie, trwało to długo. Ciała spięte, zjednoczone w ciszy, pragnieniu i ekstazie. Auto znów ucichło. Ich oddechy powoli się wyrównywały.
— Takiej rekrutacji nikt nie przewidział — mruknęła po chwili, opadając na niego z uśmiechem.
Hubert zaśmiał się cicho.
— A co, jeśli to dopiero okres próbny?
C.D.N.
Komentarze
Prześlij komentarz