Miłość w szklanych ścianach, część 18
Miłość w szklanych ścianach
Rozdział 18
Sekrety nocy
Noc była ciemna, lecz w pokoju Dworu Sieraków panował półmrok. Lena leżała w ramionach Oriona, ich nagie ciała wciąż rozgrzane od wcześniejszej namiętności. Jego dłoń spoczywała na jej talii, a broda opierała się o czubek jej głowy, jakby chciał zatrzymać każdy moment, zanim rzeczywistość znów wtargnie do ich życia. Ciszę przerywały jedynie cichy oddech, szum drzew za oknem i odległy śpiew nocnych ptaków.
Po chwili Orion przesunął dłoń wzdłuż jej boku, palcami delikatnie muskał skórę.
— Lena… — zaczął głosem lekko chrapliwym, powolnym. — Muszę ci to w końcu powiedzieć.
Jej serce zadrżało, nie z pożądania, lecz z niepokoju. Czuła, że zaraz padną słowa, które mogą zmienić wszystko.
— Tak… — wyszeptała, wtulając się w jego klatkę piersiową.
Orion odwrócił ją tak, by mogła spojrzeć mu w oczy. W półmroku ich twarze były blisko siebie, a jego spojrzenie wnikliwe i intensywne.
— Chcę, żebyś wiedziała… moje imię to Tobiasz. — Jej serce zadrżało przy tym wyznaniu. — To ja śledziłem cię przez ostatnie tygodnie.
— Wiem, za dużo o mnie wiedziałeś. — W jej głosie zabrzmiał cień oszołomienia i ekscytacji.
— Wiem o tobie więcej, niż mogłabyś mi powiedzieć — wyznał spokojnie, lecz w jego oczach tliło się napięcie. — I nie dlatego, że jestem dziwny, Lena. Nie dlatego, że chcę cię skrzywdzić. Od samego początku przypominałaś mi kogoś, kogo kiedyś kochałem… Im bardziej poznawałem cię, tym silniejsze stawało się moje pragnienie, by mieć cię tylko dla siebie.
Lena wstrzymała oddech. Palce drżały jej na jego ramieniu, a ciało reagowało automatycznie na jego bliskość.
— To dlatego wysyłałeś te wszystkie wiadomości i chciałeś spotykać się w kawiarni? A te miejsca, w które mnie zabierałeś? — spytała drżącym głosem. — Czy to był twój dom? Twoje mieszkanie?
Tobiasz uśmiechnął się lekko, nie patrząc jej w oczy.
— Nie, te miejsca nie należały do mnie, wynająłem je. Dbam o swoją prywatność. Nie wiedziałem, czy mogę ci zaufać. To była gra… test, by sprawdzić, czy jesteś kobietą, którą mogę zaprosić do mojego świata.
— Twój świat… — powtórzyła, w jej głosie pobrzmiewały zachwyt i strach. — Co w nim jest?
— Mroczny, Lena — przyznał, zbliżając twarz do jej szyi. — Ale mogę dać ci wszystko, czego zapragniesz: bezpieczeństwo, luksus, wygodę. Samochód, najlepsze ubrania, kosmetyki… nie musiałabyś pracować, jeśli nie chcesz. Wszystko. Tylko musisz wybrać… i zostawić Huberta. Nie chcę dzielić się tym, co jest moje.
Całował jej szyję, a Lena czuła przypływ adrenaliny, pożądania i strachu. Ale w głębi duszy tlił się głos, który mówił coś prostszego: ciepło, bezpieczeństwo, miłość, spokój.
— Tobiasz… — wyszeptała cicho. — To nie to, czego chcę. Nie bogactwo, przepych ani kontrola. Chcę miłości, spokoju, domu… miejsca, w którym mogę być sobą. Czy to też możesz mi dać?
Tobiasz przyciągnął ją bliżej, muskając włosy ustami.
— Chciałbym, Lena, ale nie wiem, czy potrafię jeszcze kochać — powiedział spokojnie, z lekkim cieniem uśmiechu.
— Ale czy kiedyś mógłbyś?
— Nie wiem. Na razie mogę dać ci wszystko oprócz mojego serca. A czy ty mogłabyś oddać mi całe swoje, razem z tym, co w nim najważniejsze?
To pytanie zmusiło Lenę do zatrzymania się i wglądu w siebie. Miłość do Huberta, pożądanie do Tobiasza… Co jest prawdziwe?
Spojrzała mu prosto w oczy i szczerze odpowiedziała:
— Nie, moje serce należy do Huberta.
— Rozumiem. — Tobiasz westchnął, cień smutku przesunął się po jego twarzy. — Wiedz tylko, że chciałem ci dać wszystko, bo mogłem. Ale jeśli twoje serce jest gdzie indziej, nie będę cię zmuszać.
Lena poczuła ulgę i spokój, którego nie znała od tygodni. Milczeli, pozwalając oddechom uspokoić bijące serca. Tobiasz wstał, ubrał koszulę i podszedł do okna. Poranne światło wkradało się przez uchylone okno, malując ich sylwetki ciepłymi odcieniami.
— Chcesz wrócić do Krakowa? — spytał, nie odwracając się. — Mogę cię odwieźć do mieszkania, byś przygotowała się na spotkanie z Hubertem.
Lena kiwnęła głową, czując wdzięczność i spokój.
— Tak… proszę.
Tobiasz uśmiechnął się miękko, bez napięcia i pożądania.
— W porządku. Zostawiam cię w twoim świecie… przynajmniej na chwilę.
Lena podeszła do niego, wtulając twarz w jego plecy i obejmując go w pasie.
— Dziękuję za wszystko — wyszeptała.
W tej chwili poczuła, że wybór jest jasny. Namiętność i pożądanie były realne i intensywne, ale jej miejsce jest przy Hubercie. Miłość nie zawsze jest dzika i elektryzująca. Czasami jest ciepła, spokojna i trwała.
— Czy mogę poczuć cię jeszcze ten jeden raz? — zapytał Tobiasz, a jego głos był prośbą, nie żądaniem. — Chcę zapamiętać ciebie jako tę, która rozpaliła ogień, a nie zgasiła wszystko.
Lena wahała się przez chwilę, widząc w jego oczach szczerość.
— Dobrze… — wyszeptała. — Ale to ostatni raz.
Przesunął dłonie po jej ramionach i plecach, prowadząc ją na łóżko. Ich ciała zetknęły się ponownie, a Lena poczuła płomień, który nie pozwalał myśleć o niczym innym.
Pocałunki były delikatne, a zarazem pełne namiętności, jakby chcieli spalić w sobie ostatni fragment tej wyjątkowej nocy. Tobiasz prowadził, a Lena poddawała się, pozwalając, aby każda chwila trwała w pełni. Jego dłonie były czujne, eksplorujące, każda sekunda cenna.
— Chcę, żebyś poczuła mnie w pełni, Lena — wyszeptał, usta spoczęły na jej szyi. — Niech ta chwila pozostanie w twojej pamięci jako ciepło, a nie ból.
Ich ciała splotły się w rytmie pożądania i czułości. Tobiasz zachowywał balans — dominacja połączona z pozostawieniem jej wolności. To było świadome, intymne przeżycie, które pozwoliło zamknąć tę część ich historii.
Kiedy opadli zmęczeni na łóżko, Lena wtuliła twarz w jego tors, a Tobiasz przytulił ją mocno, jakby chronił przed światem.
— Dziękuję… — wyszeptała.
— Ja też ci dziękuję — odpowiedział głosem pełnym ciepła. — Chcę, żebyś wróciła spokojna. Twój wybór jest jasny.
Lena przytaknęła, mieszanka ukojenia i resztek pożądania wypełniła jej serce.
Tobiasz wstał pierwszy, ona usiadła na skraju łóżka. Ubrali się w milczeniu. Wychodząc nałożył jej płaszcz na ramiona.
— Gotowa? — spytał, w jego oczach nie było żalu ani gniewu, tylko troska.
Lena uśmiechnęła się i skinęła głową.
— Tak…
Wyszli z Dworu Sieraków. Poranne powietrze było chłodne, pierwsze promienie słońca przynosiły nowy dzień. Tobiasz otworzył jej drzwi samochodu i pomógł usiąść.
— Pamiętaj — powiedział uważnie — to, co przeżyliśmy, zostaje między nami. Nie chcę, żebyś czuła winę. To była nasza noc, zapamiętaj ją taką.
Lena przytaknęła, a w jej sercu pojawiła się mieszanka wdzięczności i spokoju. Teraz musiała wrócić do życia, którego naprawdę pragnęła: z Hubertem, w domu pełnym miłości i ciepła, pozostawiając w przeszłości namiętność, pożądanie i gry Tobiasza.
Samochód ruszył w kierunku Krakowa, a Lena w ciszy patrzyła przez okno, pozwalając myślom poukładać emocje. Świt rozświetlał miasto, zwiastując nowy początek. Każdy przejechany kilometr zbliżał ją do nowego życia — spokojnego, pełnego ciepła i miłości, w którym mogła być naprawdę sobą.
W głowie wciąż brzmiały słowa Tobiasza, a jego obecność wydawała się gdzieś między cieniem a wspomnieniem. Ale mimo intensywności nocy, którą spędzili razem, Lena czuła pewność, że jej serce było już zdecydowane. Wiedziała, że prawdziwa miłość nie zawsze płonie ogniem namiętności, czasami rozkwita powoli, w codziennych gestach i bezpieczeństwie.
I choć część niej zawsze będzie pamiętać Tobiasza, jego świat i to, co między nimi się wydarzyło, Lena poczuła spokój. Przed nią był nowy dzień, spotkanie z Hubertem i możliwość powrotu do życia, które naprawdę chciała wieść razem z nim.
Światło poranka wpadało przez szybę samochodu, oświetlając jej twarz. Lena zamknęła oczy, biorąc głęboki oddech. To była ostatnia noc, która należała do niej i do Tobiasza, ta noc, która na zawsze pozostanie w jej pamięci, ale miała też nadzieję, że nie zostawi skazy na jej przyszłości.
Komentarze
Prześlij komentarz