Miłość w szklanych ścianach, część 15
Miłość w szklanych ścianach
Rozdział 15
W potrzasku uczuć
Nad Krakowem zawisły ciemne, gęste chmury, przesiąknięte wodą niczym gąbki. W każdej chwili mogła zacząć się ulewa. Lena obudziła się powoli. Było ciemno – słońce schowane za olbrzymimi cumulonimbusami nie miało szans rozjaśnić poranka swoimi złocistymi promieniami.
Łóżko obok było puste, a cisza wydawała się niemal namacalna. Orion… Tak postanowiła go nazwać w myślach, zanim poznała jego prawdziwe imię. Chciała nadać mu imię, by uczynić go bardziej realnym, by nie był tylko przelotnym snem. Jednocześnie jednak, tak jak gwiazdozbiór na nocnym niebie, pozostawał odległy, nieosiągalny, poza jej zasięgiem.
Podniosła się ostrożnie, owinięta w prześcieradło. Apartament wyglądał tak samo perfekcyjnie jak poprzedniego wieczoru, ale teraz pustka i chłód miejsca wywierały wrażenie, że to nie był jego dom – tylko scena, którą dla niej stworzył.
Z ciekawości zaczęła przeglądać szafki i szuflady. Każda z nich była niemal sterylna, pozbawiona osobistych akcentów; nic nie zdradzało jego życia ani codzienności. W jednej z kuchennych szafek znalazła paragon ze sklepu w Bydgoszczy, wystawiony kilka dni wcześniej.
Na wyspie kuchennej leżała karteczka z odręcznym napisem:
Drzwi zamykają się automatycznie. Możesz wyjść, kiedy chcesz.
Serce Leny przyspieszyło. Wszystko było zaplanowane, każda chwila kontrolowana. Orion nie zostawił nic przypadkowego.
Wzięła szybki prysznic, pozwalając wodzie spłukać zarówno fizyczne ślady nocy, jak i emocjonalny chaos, który w niej pozostał. Woda spływająca po jej ciele nie uspokajała myśli – wręcz przeciwnie, pobudzała wspomnienia ostatnich godzin: jego dotyk, pocałunki, dzikość, której wcześniej nie znała, i równocześnie ciężar winy wobec Huberta.
Pod prysznicem po raz pierwszy w myślach powtarzała: Orion… Orion… Nadanie mu imienia było dla niej sposobem na stworzenie mostu między sobą a tajemniczym mężczyzną – pozwalało przekształcić przelotny, namiętny sen w coś, co mogła choć częściowo zrozumieć. Ale w tym imieniu kryła się też bezradność – wciąż pozostawał obcy, nieosiągalny, nieprzenikniony.
Wyszła z łazienki i szybko ubrała swoje rzeczy, które Orion starannie poskładał na fotelu. Obok ustawione były jej czerwone szpilki, ułożone z pedantyczną precyzją. Zanim zdążyła poczuć irracjonalną złość na jego potrzebę kontroli i porządku, poczuła w dłoni wibracje telefonu.
SMS od Huberta:
Gdzie jesteś? Martwię się. Chcę, żebyś była bezpieczna.
Słowa Huberta sprowadziły ją na ziemię. Przypomniały o normalności, o czymś stałym i pewnym, co należało do niej. Bez wahania zamówiła taksówkę i ruszyła w stronę swojego mieszkania, w lekko pogniecionej sukience i bez makijażu, z myślami wirującymi w głowie jak szalone.
Jazda przez miasto była czasem refleksji. Każda mijana ulica, każdy reflektor przypominał jej o Orionie, o zakazanym owocu namiętności, ale także o rzeczywistości, którą powoli przyjmowała: o miłości Huberta, jego bezpieczeństwie, jego trosce.
Wpadła do mieszkania jak burza, natychmiast zrzucając wysokie szpilki i sukienkę. Postanowiła ubrać się zwyczajnie, by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Nałożyła lekki makijaż, splatając włosy w warkocz.
Przez aplikację zamówiła kolejną taksówkę i po siedmiu minutach była już w drodze do mieszkania Huberta. Serce biło jej nierówno, gardło miała ściśnięte z nerwów. Wiedziała, że robi coś złego, ale Orion był jak narkotyk – czuła się uzależniona.
W mieszkaniu Huberta zastała go w kuchni, wciąż w piżamie, z kubkiem kawy. Jego spojrzenie zatrzymało ją na miejscu. Wiedziała, że każde westchnienie, każdy drobny gest mogą zdradzić, co dzieje się w jej głowie.
— Cześć… — wyszeptała, niepewnie się uśmiechając.
— Cześć — odpowiedział Hubert ciepłym, troskliwym głosem. — Dobrze, że jesteś.
Siedząc blisko niego na kanapie, poczuła jego dłoń na swoim kolanie. Była ciepła, stała, pewna, a przy tym tak inna niż dłonie Oriona, które pozostawiły w niej mieszankę dzikości i pożądania. Ich pocałunek był subtelny, niemal delikatny, a jednak Lena poczuła, jak w jej wnętrzu narasta niepokój. Czy Hubert już wie? Czy domyśla się tego, co wydarzyło się w apartamencie nad Wisłą? A może jego spojrzenie to tylko odbicie troski i miłości, nie podejrzeń?
Lena odpowiedziała na pocałunek ciałem, choć umysł wciąż błądził. Serce biło jej nierówno między poczuciem bezpieczeństwa a wspomnieniem namiętności, której nie potrafiła wymazać. W tej mieszance emocji, winy i pożądania powoli uświadamiała sobie, że czeka ją decyzja trudniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Pozwoliła Hubertowi powoli się rozebrać, całować i dotykać jak dziesiątki razy wcześniej. To wszystko było znane, bezpieczne i przyjemne, ale brakowało dzikiej namiętności, wybuchu emocji jak wulkan w trakcie erupcji. Brakowało jej tego, co było między nimi na samym początku, gdy dłonie i usta mówiły to, co serca chciały przekazać.
Kiedy Hubert w nią wszedł, zamknęła oczy, wyobrażając sobie Oriona. Jego obraz pozostał w jej myślach, potęgując podniecenie. Rozchyliła wargi, z których wydobył się niski, cichy jęk. Hubert przyspieszył.
Jej myśli błądziły, nie pozwalając całkowicie zatopić się w bezpieczeństwie Huberta. Każdy jego dotyk, choć czuły i znajomy, przywoływał wspomnienie Oriona – jego pewności siebie, nieprzewidywalnej dzikości, zakazanego pragnienia, które wciąż płonęło w jej wnętrzu. Czuła się rozdarta, uwięziona między dwiema rzeczywistościami – spokojną i bezpieczną oraz niebezpieczną, elektryzującą, pełną adrenaliny.
Lena zacisnęła powieki, pozwalając ciału poddać się rytmowi Huberta, ale w głowie wciąż powtarzała: Orion… Orion… Każdy jego gest budził w niej jednocześnie przyjemność i ból, bo część jej serca wciąż należała do tajemniczego nieznajomego.
Ich oddechy zlewały się w jeden, a Hubert nie domyślał się, jak bardzo Lena jest rozdarta. Mimo to ich bliskość była prawdziwa – czuła ciepło jego ciała, bezpieczeństwo jego objęć, znajomość ruchów, które towarzyszyły jej od miesięcy. To wszystko kontrastowało z siłą i tajemniczością Oriona, która wciąż tliła się w jej wnętrzu, przypominając jej, że pożądanie może być równie niszczycielskie, co ekscytujące.
Kiedy osiągnęli szczyt razem, Lena poczuła jednocześnie spełnienie i pustkę. W ramionach Huberta było bezpieczeństwo, które miało być na zawsze, ale w głębi serca tlił się cień pragnienia, którego nikt nie mógł jej dać – zakazanego, elektryzującego, nieprzewidywalnego.
Po wszystkim Hubert przyciągnął ją do siebie, przytrzymując w czułym uścisku. Lena pozwoliła głowie opaść na jego ramię, ale myśli wciąż nie dawały jej spokoju. Orion… jego tajemnica, jego władza nad jej emocjami, jego dzikość. Wiedziała, że nie da się go tak po prostu wyrzucić z pamięci.
Nie powiedziała nic. Pozwoliła Hubertowi cieszyć się spokojem poranka, choć w środku kłębiły się sprzeczne uczucia. Wiedziała, że decyzje, które będzie musiała podjąć w przyszłości, nie będą łatwe. Ale na razie pozwoliła, by świat Huberta – bezpieczny, ciepły i znajomy – otulił ją choć na chwilę.
A jednak w cieniu jej serca tliło się wspomnienie Oriona – niezrozumiałego, odległego, elektryzującego. Gwiazdozbiór, który stał się jej własnym sekretem, jedynym świadkiem namiętności, której nie mogła zatrzymać.
Lena zamknęła oczy, wdychając zapach Huberta, czując ciepło jego ciała. I choć była fizycznie przy nim, w myślach nie mogła uwolnić się od Oriona. Pojmowała, że jej serce zostało rozdarte, że niewinna fascynacja przemieniła się w coś, co wymagało od niej konfrontacji z własnymi pragnieniami i winą.
W tym momencie zrozumiała, że nie chodzi już tylko o pożądanie. Orion był zagadką, wyzwaniem, symbolem wszystkiego, czego nie mogła mieć i co kusiło ją najbardziej. Hubert natomiast był pewny, dostępny, prawdziwy… i właśnie dlatego tak bardzo bolesny był każdy jej skradziony moment z Orionem.
Ich wspólny akt zakończył się ciszą, która była równie wymowna jak ich pocałunki. Lena leżała w ramionach Huberta, świadoma, że to, co wydarzyło się poprzedniej nocy, zmieniło ją na zawsze. Wiedziała, że decyzje, które przyjdzie jej podjąć, nie będą łatwe. Ale na razie pozwoliła bezpieczeństwu Huberta otulić siebie, podczas gdy Orion pozostawał jej sekretnej namiętności – jak gwiazdozbiór, odległy, piękny i nieosiągalny.
Komentarze
Prześlij komentarz