Miłość w szklanych ścianach, część 9
Miłość w szklanych ścianach
Rozdział 9
W labiryncie myśli
Mieszkanie Huberta przywitało Lenę ciepłem i miękkim półmrokiem. Kiedy drzwi zamknęły się za nią, poczuła, jak ciężar dnia i burza myśli zaczynają topnieć pod wpływem jego obecności. Hubert stał nieruchomo, ale jego oczy wyrażały pragnienie, troskę, czułość i tęsknotę, to wszystko, co teraz było dla Leny bezpieczną przystanią.
— Jesteś tu — wyszeptał, głos nasycony ulgą.
— Tak, jestem — odpowiedziała, próbując wbić spojrzenie w jego oczy, ale zamiast jasności, zobaczyła własne odbicie: niepokój, tęsknotę i cień.
W powietrzu unosiła się mieszanina zapachów — jego woda kolońska, zapach świeżo parzonej czarnej kawy, a gdzieś pod spodem nuta niepokoju, która nie opuszczała Leny od tamtej rozmowy.
— Powinnam była powiedzieć ci wcześniej — zaczęła niepewnie, słowa wylewały się z niej falami.
— Powiedzieć co? — zapytał, delikatnie dotykając jej policzka.
— O tamtym mężczyźnie. O kopercie. O tym, że jego słowa… że mnie zaintrygowały.
Hubert wciągnął powietrze, a potem spojrzał na nią z jeszcze większą czułością.
— To nic nie zmienia. Jesteś tu, przy mnie.
Ale Lena wiedziała, że w jej głowie trwa inna walka. Obraz nieznajomego, jego spojrzenie, dotyk słów na skórze, to wszystko przeszywało ją na wskroś, jak cień, którego nie dało się odgonić.
Gdy Hubert przytulił ją i zaczął przesuwać dłonie wzdłuż jej pleców, w jej wnętrzu rozgorzała sprzeczność. Jego dłonie były ciepłe i bezpieczne, a jednocześnie jej umysł nie chciał odpuścić tej innej obecności.
— Czuję się rozdarta — powiedziała cicho, głos łamiący się pod ciężarem emocji.
— Rozdarta? — powtórzył, zatrzymując się na moment, by spojrzeć głęboko w jej oczy. — Między kim?
— Między tobą… a tym, kimś, kogo nie znam, a kto odcisnął na mnie ślad, którego nie potrafię zignorować.
Hubert objął ją mocniej, jakby chciał wchłonąć cały jej niepokój.
— Możemy przez to przejść razem. Nie musisz być sama z tymi myślami.
Lena zamknęła oczy, pozwalając, by jego słowa i dotyk na chwilę zagłuszyły burzę w jej głowie. Jego pocałunki na szyi były teraz jeszcze bardziej czułe, łagodne. Każdy ruch był gestem, który mówił: „Jestem tutaj, dla ciebie”.
Gdy Hubert powoli rozsuwał zamek jej sukienki, Lena poczuła, jak jego palce delikatnie muskają odsłoniętą skórę karku. Jego dotyk był jednocześnie lekki i pewny, jakby dokładnie znał każdy zakamarek jej ciała, ale też każdego dnia odkrywał go na nowo.
Jej oddech przyspieszył, a serce zabiło mocniej, rozgrzewając ją od środka. Przez głowę przemykały obrazy – jego ciemne oczy pełne pożądania, lecz też troski, które tak bardzo ją uspokajały.
Zsunął sukienkę z ramion, odkrywając gładką, miękką skórę. Lena drgnęła, kiedy jego dłonie zaczęły krążyć po jej plecach, powoli wędrując ku talii. Czuła się jak w transie, a każdy dotyk zdawał się wyrywać ją z labiryntu myśli, na chwilę przywracając do chwili obecnej.
— Jesteś niesamowita — wyszeptał, jego głos był niższy, bardziej zmysłowy. — Chcę, żebyś czuła się bezpieczna, kochanie.
Lena spojrzała na niego, jej oczy lśniły niepewnością i pragnieniem jednocześnie. W jego ramionach mogła być sobą, tą kruchą i silną jednoczenie, niepewną i spragnioną.
Gdy Hubert pochylił się, by pocałować ją w szyję, Lena wydała z siebie cichy jęk. Jego usta przesuwały się z czułością i stanowczością, rozbudzając każde włókno jej ciała. Palce Huberta delikatnie rozplątały włosy spływające na jej plecy, a ona oddała się temu zmysłowemu tańcowi.
Jego dłonie zsunęły się dalej, otulając jej biodra, przyciągając ją bliżej. Czuła ciepło jego ciała, które przenikało ją na wskroś. Łagodnie, ale z narastającą pasją, przesuwał dłonie po jej brzuchu, wzbudzając w niej falę czułości i rozkoszy.
Lena pozwoliła sobie na oddech głębszy, bardziej świadomy. Myśli o nieznajomym, o jego tajemnicy, wciąż cicho szeptały w jej głowie, ale ciało wołało tylko o teraz, o dotyk, ciepło i bliskość Huberta.
Jego usta przesunęły się na piersi, delikatnie całując, a potem podążyły ścieżką po jej obojczyku, budząc każdy centymetr skóry. Po chwili zdjął z niej koronkowe, czarne stringi. Jego palce zacisnęły się mocniej na jej biodrach, gdy Hubert delikatnie uniósł ją do góry, opierając o ścianę.
Ciepło jego ciała przeniknęło ją całkowicie, a ich spojrzenia spotkały się w pełnym napięcia dialogu. Lena poczuła, że choć labirynt myśli wciąż jest blisko, to teraz może pozwolić sobie na poddanie się tej chwili pełnej rozkoszy, zmysłowości i bezwarunkowej bliskości. Całowali się namiętnie, oddając się tej chwili całkowicie.
Hubert postawił ją na chwilę na podłodze, by samemu się rozebrać, po czym znowu oparł ją plecami o ścianę i posadził na swoich biodrach. Gdy wszedł w nią powoli, z każdym ruchem budował most między nimi — most z pożądania i czułości, zaufania i tęsknoty. Lena zacisnęła powieki, dając się ponieść falom rozkoszy, a jednocześnie jej umysł powoli odpuszczała niepewność.
Ich ciała poruszały się w rytmie, który był jednocześnie dziki i łagodny. Palce Leny wplatały się w jego włosy, a oddechy łączyły się w jeden, harmonijny szept.
— Jesteś tutaj — wyszeptała między pocałunkami, a Hubert odpowiedział jej uśmiechem, który mówił: „I zostanę”.
Z każdą chwilą ich bliskość stawała się coraz bardziej intensywna, a Lena czuła, jak napięcie w niej narasta, aż w końcu eksploduje falą gorąca i spełnienia.
Hubert gwałtownie z niej wyszedł, zostawiając ją chwilę w zawieszeniu. Po czym opuścił na podłogę i spojrzał z pożądaniem w jej oczy.
— Nie mogę się doczekać — wyrwał z siebie cicho, pociągając Lenę za rękę w stronę sypialni.
Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem, a Hubert niemal rzucił ją na miękkie, chłodne prześcieradła. Jego ręce biegły po jej ciele bez żadnych wstępów, zatrzymując się brutalnie na talii, by unieść ją do góry.
Jego usta rozgorzały pocałunkami, z początku łagodnymi, rozbudzającymi, ale szybko nabierającymi ostrości. Jego język znalazł jej wargi, szukając ich z desperacją i pożądaniem, które nie znało granic.
Lena czuła, jak Hubert z każdą sekundą coraz bardziej przestaje panować nad sobą, jakby dzika potrzeba pochłaniała go całkowicie. Jego dłonie zsunęły się po udach, a potem zaczęły szukać miejsc, gdzie skóra była najcieńsza i najbardziej podatna na dotyk, okolice wewnętrznych ud, które drżały pod jego palcami.
— Jesteś cała moja — wysyczał, a jego głos drżał od intensywności.
Wyprostował się i pochylił nad nią, tak blisko, że ich ciała prawie się stapiały. Jego oddech był ciężki, gorący i pachniał mieszaniną adrenaliny i pragnienia.
Palce Huberta wplotły się w jej włosy, a on przyciągnął ją do siebie, całując z nową dzikością, jakby chciał w jednej chwili zatracić cały świat. Jego dłonie zaczęły wędrować, odkrywając jej krągłości, ściskając i masując, a potem posuwały się niżej, nie pozostawiając żadnego miejsca nietkniętym.
Lena czuła, jak każdy centymetr jej ciała reaguje na ten napór, na jego zaborczość, która jednocześnie była obietnicą bezpieczeństwa. Gdy Hubert wsunął dłoń między jej uda, jego palce znalazły jej intymność, pieczołowicie i zarazem z namaszczeniem pieścił to miejsce, w którym ogień miał wybuchnąć. Jego język przesunął się po jej szyi, w dół do obojczyka, zostawiając ślad mokrych pocałunków.
— Pokażę ci, jak bardzo cię pragnę — mruknął, przesuwając się powoli w dół, aż jego usta znalazły się na jej nagiej skórze pod brzuchem.
Lena zadrżała, gdy jego pocałunki zaczęły schodzić coraz niżej, a dłonie zaczęły znaczyć mapę pożądania na jej skórze, tak przenikającą, ognistą, pełną obietnicy.
W końcu wrócił do niej, zrywając pocałunek, a jego oczy błyszczały niebezpiecznie i dziko.
— Teraz ty — powiedział z lekko chrapliwym głosem, a jego dłoń objęła jej biodra z mocą, która nie pozostawiała wątpliwości, kto rządzi tą chwilą.
Lena wiedziała czego oczekuje. Spojrzała na niego przez rzęsy, czując, jak pod jej dotykiem ciało Huberta drży z napięcia i pragnienia. Jej dłoń delikatnie objęła go na długości, palce przesuwały się powoli, budząc każdy centymetr jego męskości.
Lena uklękła przed nim, czując ciepło bijące z jego ciała, które promieniowało silą i napięciem. Jej dłoń objęła jego męskość, pulsującą i gotową, jakby czekała tylko na nią. Palce delikatnie przesuwały się w górę i w dół, wywołując na jego twarzy cichy jęk rozkoszy.
Jej usta otworzyły się powoli, miękko, nie spiesząc się ani na chwilę. Pierwszy kontakt był niemal pieszczotą, język zwinął się w subtelny pocałunek, muskając go jak lekki wiatr. Hubert zatracił się w tej chwili, a jego oczy zamknęły się powoli, oddech przyspieszył, a ciało jęło drżeć pod wpływem delikatności Leny.
Jej ruchy nabierały pewności, a jednocześnie zachowały w sobie łagodność. Pieszczota była jak opowieść, z każdym kolejnym dotykiem, ssaniem i krążeniem języka wzrastało napięcie, a Lena słyszała w jego westchnieniach melodię, której chciała się całkowicie oddać.
Palce Leny wędrowały wyżej, muskając wewnętrzne uda Huberta, podkręcając żar w nim jeszcze bardziej. Jego dłonie zacisnęły się na jej włosach, delikatnie, ale z wyczuwalną siłą, jakby chciał mieć ją bliżej, jeszcze bliżej.
Kiedy czuła, że ogień w nim narasta, nie zatrzymywała się, a wręcz przeciwnie, jej usta i dłonie były teraz jednocześnie delikatne i namiętne, eksplorując każdy fragment, sprawiając, że Hubert tracił kontakt z rzeczywistością, oddając się tylko przyjemności.
– Lena… – wydechnął cicho, głos przesycony pożądaniem i rozkoszą.
Jej spojrzenie spotkało się z jego, pełne oddania i chęci, a jednocześnie tak nieodgadnione. W tej chwili była dla niego całym światem — przewodniczką po krainie, gdzie liczyło się tylko tu i teraz.
Z każdym kolejnym ruchem, z każdym cichym jękiem, łączyli się w tej intymnej grze, w której pragnienie mieszało się z czułością, a dzikość z delikatnością. Lena wiedziała, że to nie tylko ciało Huberta potrzebuje jej, ale też dusza — i ona oddawała mu siebie całkowicie.
— Chodź tutaj — wychrypiał.
Lena uniosła się z kolan i położyła na łóżku czekając na kolejną falę rozkoszy. Po chwili poczuła, jak Hubert wchodzi w nią gwałtownie, ale z precyzją. Jego ruchy były ostre, pełne pożądania, wręcz bezwzględne, jakby chciał wyrwać z niej każdą cząstkę rozkoszy, którą skrywała.
Jęknęła, zaciskając dłonie na jego ramionach, a ciało poddało się temu dzikiemu rytmowi, któremu nie mogła się oprzeć.
Ich oddechy mieszały się w powietrzu, każde uderzenie serca rozbrzmiewało echem w pokoju. Hubert był jak żywioł — namiętny, porywczy, a jednocześnie nieustannie czuły.
Jego ręce ściskały ją mocno, przenikały każdy ruch, każdą reakcję ciała, a on sam z każdym pchnięciem zdawał się zanurzać głębiej w ich wspólną rozkosz i połączenie.
Lena wybuchła jękiem, gdy fala ekstazy rozlała się przez nią, tak intensywna, dzika i wyzwalająca. Hubert wtulił się w nią, całując jej mokre od potu czoło, a ich ciała drżały jeszcze przez długi moment, połączone na zawsze tym ogniem, który rozpalili w sobie nawzajem.
Po wszystkim, gdy leżeli razem, spleceni i rozgrzani, Lena pozwoliła sobie na moment pełnego spokoju. Wiedziała, że labirynt myśli jeszcze nie zniknął, ale na tę chwilę nie miał już mocy nad jej sercem.
Komentarze
Prześlij komentarz