Miłość w szklanych ścianach, część 11
Miłość w szklanych ścianach
Rozdział 11
Granica milczenia
Poranek przywitał Lenę miękkim światłem, które wślizgiwało się przez szpary w żaluzjach. Otworzyła oczy z poczuciem ciężaru, ale nie tego zwyczajnego, po nieprzespanej nocy. To było coś innego — mieszanka rozkoszy, jaką dawała bliskość Huberta, i niepokoju, który nie pozwalał jej spać spokojnie. Jego ciepłe ciało otulało ją od tyłu, a dłoń leżała ciężko na jej biodrze, jakby chciał przypieczętować tę noc swoim dotykiem.
Przez chwilę chciała zostać tak nieruchomo, oddychać w rytmie jego snu. Ale jej ciało zdradliwie reagowało — czuła pulsowanie pomiędzy udami, wspomnienie minionych chwil, a zarazem obraz obcego mężczyzny, którego nie znała, a który od kilku dni tkwił w jej myślach jak cierń.
— Już nie śpisz… — mruknął Hubert, ocierając się o jej plecy. Jego głos był chrapliwy, pełen sennej zmysłowości.
— Chyba nie… — odpowiedziała, a jej własny głos zabrzmiał miękko, trochę jakby zbyt rozmarzenie.
Hubert przesunął dłonią po jej brzuchu i powoli zjechał w dół. Nie potrzebował słów, by dać do zrozumienia, czego pragnie. Lena westchnęła, przymykając oczy. Czuła, że powinna się poddać tej chwili całkowicie, ale myśl o tajemniczym nieznajomym zakłócała jej skupienie. Mimo to jej ciało odpowiadało – biodra uniosły się lekko naprzeciw jego dłoni.
— Chcę cię jeszcze… — wyszeptał, muskając jej kark pocałunkami.
Obróciła się ku niemu i spotkała jego gorące, pragnące spojrzenie. Poddała się. Usta znalazły się na jego ustach, a dłonie błądziły po ciele znajomymi ścieżkami. On wszedł w nią powoli, a ona zacisnęła powieki, próbując skupić się tylko na tej chwili. Było w tym namiętność, ale też pewna rutyna, znajoma bezpieczna intensywność.
Tylko że w jej głowie, obok obrazu Huberta, pojawiała się sylwetka kogoś innego — kogoś, kto istniał jeszcze bardziej w jej wyobraźni niż w realnym świecie. To powodowało, że każdy jej oddech był cięższy, głębszy, a ciało reagowało gwałtowniej, niż mogłoby, gdyby chodziło tylko o Huberta.
Po wszystkim leżeli chwilę obok siebie, dysząc ciężko. Hubert przytulił ją mocniej, ale Lena czuła, że ten uścisk zamiast uspokajać, jeszcze bardziej przypomina jej, jak wiele ukrywa.
Dzień w pracy dłużył się niemiłosiernie. Lena wpatrywała się w ekran, a litery zamieniały się w nieczytelne znaki. Myśli ciągle wracały do jednej wiadomości: „Dziś. 19:30. Jedno pytanie. Jedna odpowiedź. Bądź.”
— Wszystko w porządku? — Anita nachyliła się nad jej biurkiem, stukając paznokciami o blat. — Wyglądasz, jakbyś była na innej planecie.
Lena uśmiechnęła się wymuszenie. — Po prostu kiepsko spałam.
Ale prawda była taka, że jej ciało zdradzało ją na każdym kroku. Gdy przypominała sobie poranek z Hubertem, jej policzki oblewał rumieniec, a gdy przed oczami stawał obraz nieznajomego — wyobrażenie jego dłoni, jego głosu — serce zaczynało bić szybciej.
Wieczór nadszedł niepostrzeżenie. Lena stanęła przed lustrem, przyglądając się własnemu odbiciu. Wybrała koronkową bieliznę — czarną, delikatną, jakby miała być sekretem tylko dla niej samej. Sukienka była elegancka, ale opinająca ciało w sposób, który uwydatniał wszystkie jej krągłości.
Pomalowała usta na głęboką czerwień i przez chwilę patrzyła na swoje odbicie w milczeniu. To nie było przygotowanie na spotkanie z Hubertem. Ta świadomość dodała jej dreszczu podniecenia, ale i poczucia winy.
— Nadgodziny… muszę dokończyć projekt — rzuciła krótko Hubertowi przez telefon. Jego głos był zrozumiale zmęczony, ale niczego nie podejrzewał.
„La Dolce Italia Caffe” tętniła życiem, ale dla Leny czas zwolnił. Usiadła przy stoliku, jej dłonie drżały lekko, gdy trzymała filiżankę.
Nagle poczuła, jak ktoś zatrzymuje się przy jej stoliku. Powoli podniosła wzrok.
Mężczyzna stanął naprzeciwko niej. Jego spojrzenie było przenikliwe, intensywne — takie, które zmuszało do oddechu głębszego niż zwykle.
— Nie spodziewałem się, że przyjdziesz — powiedział niskim głosem, a w jego tonie była nuta pewności, jakby od początku wiedział, że tak będzie.
Lena przełknęła ślinę, czując, jak jej serce zaczyna bić w szaleńczym rytmie.
On usiadł naprzeciwko, a ich kolana prawie się zetknęły. Jego spojrzenie przesunęło się po jej ustach, po linii szyi, i Lena poczuła, jakby rozbierał ją samym wzrokiem.
I wtedy zrozumiała, że weszła na granicę, której nie będzie mogła cofnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz