Miłość w szklanych ścianach, część 7

Miłość w szklanych ścianach 


Rozdział 7


Pod napięciem


Telefon wibrował cicho na stoliku, rozpraszając nocną ciszę, która otulała mieszkanie. Lena leżała obok Huberta, jeszcze nie całkiem wybudzona z błogiego zmęczenia, które zostawia po sobie wspólna noc. Ale ten dźwięk, tak inny niż oddechy i ciche westchnienia, przerwał ich kruchy spokój.


Zaspany wzrok skierowała na ekran i natychmiast poczuła, jak serce ściska jej się z zimnego lęku. Wiadomość z nieznanego numeru, chłodna i bezlitosna, rozlała się po jej umyśle jak cień, który nie pozwala odejść.


Kolejny występ wczoraj był ciekawy. A co, jeśli ktoś zobaczy następnym razem? Spotkajmy się. Albo wszyscy poznają prawdę.


Jej palce drżały, gdy przewijała jeszcze raz te słowa. Kto to był? Co chciał? I czy naprawdę ktoś ich obserwował? Łączenie życia prywatnego i zawodowego stawało się coraz bardziej skomplikowane, a cienka granica, którą próbowali utrzymać, zdawała się pękać pod naporem nieznanych sił.


Przeszła na palcach do salonu, gdzie Hubert przeglądał papiery w całkowitym skupieniu. Pokazała mu ekran telefonu.


– Kto to? – spytał spokojnie, choć w jego głosie dało się wyczuć twardą nutę ochrony i determinacji.


– Nie wiem — odpowiedziała, próbując ukryć drżenie w głosie. – Ktoś, kto nas śledzi. Ktoś, kto wie o nas więcej niż powinien.


Hubert odłożył dokumenty i wstał, jego sylwetka stała się wyprostowana, jak mur nie do przebicia.


– Nie pozwolę, by ktoś zniszczył to, co mamy — powiedział cicho, ale z mocą. – Razem damy radę. Nikt nie zagra na naszych emocjach.


W jego ramionach Lena poczuła nagły przypływ siły, jakby przeszły przez nią prądy adrenaliny i zaufania. Byli zespołem, niezależnie od zagrożeń.


Rozpoczęli rozmowę o planach, o tym, jak zabezpieczyć swoje tajemnice, jak utrzymać kontrolę, gdy dookoła roiło się od plotek i podejrzeń. Ale gdzieś między słowami, między strategią, zaczęło wibrować coś zupełnie innego, ta gorąca energia ich ciał, nie do powstrzymania, która od zawsze pojawiała się, gdy byli razem.


Hubert pochylił się ku niej, jego dłonie zaczęły swobodnie badać kształty, które znał jak własną dłoń, a które teraz wydawały się jednocześnie nowe i ekscytujące. Delikatność dotyku mieszała się z palącym pożądaniem, tworząc napięcie, które nie pozwalało na odwrót.


– Daj się ponieść — mruknął, przesuwając palcem po linii jej szczęki, zmuszając ją do spojrzenia w jego oczy.


Hubert wziął ją za rękę i poprowadził do sypialni. Zamknął za nimi drzwi z cichym kliknięciem. Ich ciała natychmiast zbliżyły się do siebie, jakby przyciągane niewidzialną siłą. Jego dłonie, rozgrzane i pewne, przesunęły się po jej ramionach, powoli zdejmując z nich cienką koszulę nocną. Materiał sunął się z jej ciała jak mgła, odkrywając skórę miękką i ciepłą, pachnącą jego ulubionym zapachem – mieszanką żelu pod prysznic, balsamu do ciała i czegoś bardziej intymnego, czego nie potrafił nazwać.


Jego palce zjechały wzdłuż kręgosłupa, rysując delikatne ścieżki napięcia, które wypełniały Lenę dreszczami rozkoszy. Jej oddech przyspieszył, serce zaczęło bić mocniej, a usta lekko rozchyliły się w niemym zaproszeniu.


Hubert złożył pocałunek na jej karku, pozostawiając ślad ciepła i wilgoci, który jak płomień rozprzestrzenił się po całym jej ciele. Jego usta wędrowały dalej – wzdłuż linii ramienia, aż dotarły do odsłoniętego obojczyka. Każdy dotyk był jak elektryczny impuls, który rozsadzał Lenę od środka, budząc pragnienie i tęsknotę.


Ręce Huberta powoli ślizgały się niżej, aż sięgnęły do jej bioder, obejmując je mocno, ale z delikatnością, jakby bał się, że zaraz ją straci. Lena przywarła do niego całym ciałem, czując pulsującą siłę i ciepło jego dotyku.


Powoli, z namysłem, zsunął z niej bieliznę, która opadła miękko na podłogę, odsłaniając nagie, rozpalone ciało. Wzrok Huberta przybrał niemal sakralny wyraz jakby widział coś bezcennego, coś, co pragnie chronić.


Lena spojrzała na niego z iskrą w oku, lekko uśmiechając się pod nosem. Jej dłonie powoli zaczęły wędrować po jego torsie, delikatnie gładząc napięte mięśnie pod koszulką. Palce zwinęły się wokół materiału bluzy, a ona powoli, z czułością i pewnym uwodzicielskim zamiarem, zaczęła ją zsuwać z jego ramion. Następnie przyszła kolej na koszulkę. Materiał powoli przesuwał się w górę, odsłaniając coraz więcej nagiej skóry, jego silne ramiona, klatkę piersiową, która lekko drżała pod dotykiem jej palców. Lena zatrzymała się na chwilę, by poczuć ciepło bijące z jego ciała, a potem kontynuowała.


Jej dłonie nie zwalniały tempa. Zsunęły się niżej, chwytając za ściągacz spodni dresowych. Hubert z lekkim westchnieniem ugiął się pod jej dotykiem, a ona, pozwalając sobie na odrobinę figlarności, delikatnie pociągnęła materiał w dół.


Dresy opadały powoli, odsłaniając napięte nogi i biodra, aż w końcu miękko osunęły się na podłogę. Lena zauważyła, że pod nimi Hubert nie miał bokserek. Objęła go całym ciałem, czując pod palcami każdą linię i kontur, jakby zapamiętywała je na nowo.


Jego skóra pod jej dłonią była gorąca i jedwabista, pachniała męską siłą i czymś więcej, jakąś tajemnicą, którą tylko ona znała. Spojrzała mu w oczy, a ich wzrok zderzył się z elektrycznym napięciem.


– Jesteś mój – szepnęła, zmysłowo uśmiechając się.


Hubert uśmiechnął się szeroko i objął ją mocniej, jakby chciał zatrzymać tę chwilę na zawsze. 


Oboje opadli na łóżko, a ich ciała złączyły się w niemal bezgłośnym spotkaniu. Hubert wszedł w nią powoli, rozkoszując się każdym milimetrem, każdym cieniem jej oddechu, każdym szmerem, który wydobywał się z jej ust. Lena czuła, jak ogień w niej narasta, jak ciało reaguje na jego ruchy, na jego obecność.


Jego dłonie przesuwały się po jej plecach, ściskały mocno, jednocześnie pieściły. Jej palce wplotły się w jego włosy, ciągnąc go bliżej, by nie stracić ani chwili tego kontaktu.


Ruchy stawały się coraz szybsze, bardziej namiętne. Powietrze w pokoju gęstniało od ich oddechów i cichych jęków. Hubert całował ją namiętnie, wbijając paznokcie w skórę, jakby chciał ją zapamiętać na zawsze.


Lena czuła, jak fala rozkoszy rośnie w niej niepowstrzymanie, jak serce bije na granicy wytrzymałości. Jej biodra poruszały się w rytmie jego ciała, ich zmysły tworzyły jedność.


W momencie szczytu, kiedy świat zdawał się przestać istnieć, ich ciała zlały się w pełni, a krzyk rozkoszy wstrzymał czas na ułamek sekundy.


Po chwili zapadła cisza. Leżeli spleceni, otuleni sobą nawzajem, czując pulsujące serca i ciepło rozlane między nimi.


Hubert pochylił się, całując Lenę w czoło, a jego dłonie wciąż delikatnie badały jej ciało.


– Jesteś moim światem – wyszeptał. – I nie chcę, żeby to kiedykolwiek się skończyło.


Lena uśmiechnęła się przez lekko zaciśnięte powieki, pozwalając, by fala błogości powoli ją ogarnęła.


Leżeli jeszcze chwilę w objęciach, oboje nagrzani i wciąż oszołomieni ciałem, bliskością, wyznaniem. Ale myśli Leny coraz częściej wracały do wiadomości, która tliła się w jej telefonie jak niedogasły papieros. To wszystko nie dawało jej spokoju.


Czytała je w głowie raz po raz. Litera po literze. I za każdym razem czuła, że ktoś nie tylko ich widział… ale może chcieć więcej. Może czegoś oczekuje.


Wstała cicho z łóżka, owijając się miękkim kocem i podeszła do stolika, gdzie zostawiła telefon. Odblokowała ekran. Jeszcze raz przeczytała wiadomość. A później zauważyła, że na ekranie wyświetla się nowa, nieprzeczytana. Przyszła przed chwilą.


Spotkajmy się. Jutro. 20:00 w La Dolce Italia Caffe. Bądź sama.


Ciało przeszył chłód, mimo że pokój był nagrzany. Wiadomość była krótka, bez podpisu, bez emotek. Tylko godzina. I polecenie.


Zawahała się. Czuła irracjonalny strach, ale też coś innego, palące przeczucie, że jeśli nie pójdzie, straci kontrolę nad sytuacją. Nad sobą. Nad nimi.


Hubert uniósł się na łokciu, zaspany, ale czujny. Spojrzał na nią w półmroku.


– Co się stało?


Odwróciła się do niego powoli. Jej głos był cichy, ale zdecydowany.


– Ktoś chce się spotkać. Jutro wieczorem. Sam na sam ze mną. W kawiarni.


– Lena… – zaczął, ale ona uniosła dłoń, przerywając mu.


– Muszę wiedzieć, kto to. Muszę to zakończyć… zanim ktoś zrobi to za mnie. Albo zanim zacznie grać nami jak pionkami.


Hubert milczał chwilę, po czym skinął głową. W jego oczach nie było aprobaty, ale był szacunek. Do jej odwagi. Do siły, która właśnie zaczęła w niej dojrzewać.


Lena wróciła do łóżka i wsunęła się pod kołdrę. Ale sen już nie przyszedł tak łatwo.


Na ekranie telefonu ostatnie zdanie wciąż pulsowało, jak wyrzut sumienia albo zapowiedź czegoś, co dopiero nadejdzie.


„Bądź sama.”


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wakacyjny romans, część 1

Wakacyjny romans, część 7

Miłość w szklanych ścianach część 1