Miłość w szklanych ścianach część 3

Miłość w szklanych ścianach  


Rozdział 3

Podróż służbowa 


Poniedziałkowy poranek zaczął się leniwie. Lena powoli dojeżdżała do pracy, marząc tylko o mocnej kawie.


Gdy przekroczyła próg firmy, poczuła jednak, że coś jest nie tak. Twarze koleżanek i kolegów wyrażały napięcie i oczekiwanie – jakby wydarzyło się coś ważnego. Poranne odrętwienie prysło, a lekkie poczucie oderwania od rzeczywistości, które towarzyszyło jej od powrotu z weekendu, całkiem zniknęło.


Zaledwie dzień wcześniej wracała z Hubertem z ich wspólnego wypadu – przepełnionego ciepłem, śmiechem, długimi rozmowami i… tym, co działo się nocą. A teraz znów byli tu – wśród biurowych maili, zapachu tonera i stukotu klawiatur.


Nie zdążyła jeszcze usiąść przy biurku, gdy podszedł do niej szef.


– Musimy cię szybko zaangażować w jeden temat – powiedział bez ceregieli. – Marta się rozchorowała, a jutro zaczyna się kluczowy etap projektu. Trójmiasto, cztery dni, klient strategiczny. Polecisz z Hubertem – zna ten temat najlepiej.


Zanim zdążyła odpowiedzieć, Hubert pojawił się obok niej – nonszalancki jak zwykle, w lekko rozpiętej koszuli i z tym spojrzeniem, które od weekendu tylko się pogłębiło.


– Długa droga przed nami – rzucił spokojnie, jakby chodziło o zwykłą delegację. Ale w jego głosie słyszała coś więcej. Obietnicę.


– To ja ogarnę logistykę – dodał. – Hotel, plan spotkań, dojazd… standard.


– Jeden pokój z balkonem i dużym łóżkiem? – zapytała z niewinnym uśmiechem, udając powagę.


Uniósł brew.


– Dwa osobne. Dla świętego spokoju. Biuro plotkuje szybciej niż światło.


Zrobiła minę rozczarowanej.


– A już myślałam, że zamówisz widok na morze i podwójny materac…


– Zamówię – mruknął z uśmiechem. – Ale tylko jeden z pokoi będzie miał balkon. Zgadnij, w którym wypijemy nocne wino?


Ich spojrzenia spotkały się na chwilę. W tej ciszy było więcej niż w słowach.



Wyruszyli z Krakowa jeszcze przed świtem. Droga rozciągała się przed nimi, a delikatne światło poranka powoli rozpraszało nocne cienie. Radio grało cicho w tle, wypełniając przestrzeń łagodną muzyką. Lena siedziała z podciągniętymi nogami, wystawiając twarz do pierwszych promieni słońca, które przebijały się przez przednią szybę. Ciepło delikatnie pieściło jej skórę, podczas gdy rozmowa z Hubertem toczyła się lekko i swobodnie — o wszystkim i o niczym, przerywana co jakiś czas śmiechem i żartami o absurdach ich branży.


Po około dwóch godzinach jazdy zatrzymali się przy niewielkiej stacji na skraju lasu. Lena spojrzała na niego z lekkim uśmiechem i błyskiem w oku:


— Może kawa? — zapytała niewinnie.


— Już? — odpowiedział z rozbawieniem.


— Mhm. I może coś jeszcze… — dodała, przesuwając wzrokiem po jego twarzy.


Bez słowa zgody Hubert zjechał z trasy i skręcił w piaskową, leśną drogę, prowadzącą do małego, ukrytego parkingu otoczonego gęstym lasem sosen.


Wysiedli z auta, a Lena natychmiast pociągnęła go za rękę na przód samochodu, opierając się plecami o ciepłą od słońca maskę. Spojrzała mu prosto w oczy, przesuwając dłonią po jego klatce piersiowej.


— Wiesz, te nasze wyjazdy zaczynają mi się coraz bardziej podobać — szepnęła, zbliżając twarz do jego ust.


— To co? Kawa i szybki numerek? — odpowiedział, opierając dłonie po bokach jej bioder, a jego usta złożyły się w lekki, prowokujący uśmiech.


— Kolejność do ustalenia — wyszeptała, zanim zdążył odpowiedzieć, przyciągając go gwałtownie do siebie.


Ich usta złączyły się z nagłą, niemal desperacką intensywnością. Jej dłonie znalazły się na jego ramionach, a ciało przywarło do jego tak mocno, jakby chciało zatrzymać ten moment na zawsze.


Lena uniosła jedną nogę, opierając ją o zderzak, dając mu dostęp do jej ciała. Jego dłonie śmiało wędrowały po jej udach, unosząc sukienkę i delikatnie odsłaniając skórę. Zsunął z niej koronkowe majtki z szybkim, wprawnym ruchem.


Westchnęła, czując chłód powietrza na odsłoniętej skórze, która natychmiast rozgrzała się pod jego dotykiem.


Palce Huberta poruszały się po jej ciele powoli, lecz stanowczo, doprowadzając ją do drżenia. Jej głowa opadła do tyłu, usta rozchylały się cicho, a dłonie zaciskały na jego ramionach, szukając oparcia i kontaktu.


— Hubert… — wyszeptała miękko, bardziej błagając niż prosząc.


Nie potrzebowała nic więcej mówić. On odwrócił ją delikatnie, jej dłonie oparły się o maskę, a jego ciało złączyło się z jej jednym mocnym ruchem. Cichy jęk wyrwał się z jej ust.


Szum drzew mieszał się z ich przyspieszonym oddechem, a świat zewnętrzny zdawał się przestać istnieć. On poruszał się w niej z czułością i namiętnością, którą znała tylko ona.


Gdy ich ciała zgrały się w kulminacyjnym rytmie, Lena drżała, a on trzymał ją blisko, całując w kark i szepcząc:


— To chyba najlepsza kawa, jaką piłem w życiu.


Uśmiechnęła się, łapiąc oddech, i odpowiedziała z czułym błyskiem w oczach:


— A jeszcze nawet jej nie wypiliśmy.


Kiedy ich ciała znalazły chwilę wytchnienia, Hubert oparł czoło o jej skroń, a ich oddechy powoli wracały do normy. Szum wiatru i śpiew ptaków w lesie zdawał się nagle bardziej intensywny, jakby chciał im towarzyszyć w tej krótkiej, nieśmiałej chwili spokoju.


Lena otworzyła oczy i spojrzała na niego z czułym uśmiechem.


— Niezły początek podróży — mruknęła, a on odpowiedział tylko uśmiechem, który mówił więcej niż tysiąc słów.


W milczeniu wrócili do samochodu, ale żadne z nich nie śpieszyło się z zajęciem miejsca. To, co wydarzyło się przed chwilą, miało zostać ich kolejnym, małym sekretem — ulotnym i cennym.


Radio znów zaczęło grać, a oni ruszyli dalej w stronę Trójmiasta — z myślą, że każdy kolejny kilometr przybliża ich do następnej wspólnej chwili.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wakacyjny romans, część 1

Wakacyjny romans, część 7

Miłość w szklanych ścianach część 1