Miłość w szklanych ścianach, część 6
Miłość w szklanych ścianach
Rozdział 6
Cień tajemnicy
Następnego ranka Lena obudziła się z dziwnym niepokojem. Choć noc była intensywna, pełna czułości i pragnienia, teraz czuła na karku oddech rzeczywistości. Wracając myślami do imprezy, miała wrażenie, że ich zniknięcie nie przeszło bez echa.
W pracy wszystko wyglądało pozornie jak zawsze. Ale pozory w tej firmie były równie kruche jak cisza w windzie. Ludzie patrzyli dłużej, pytania wisiały w powietrzu, nawet jeśli nikt ich nie zadawał.
Hubert był przy niej, ale jakby bardziej ostrożny. Nie chodziło już tylko o Anitę, chociaż to ona rozsiewała o nich plotki. Szeptali już wszyscy. Gdy tylko Lena wchodziła do firmowej kuchni nagle rozmowy cichły. Te domysły zaczęły drążyć jej umysł jak woda skalę.
Wieczorem, siedząc na jego kanapie z kubkiem gorącej herbaty w dłoni, zapytała:
– Myślisz, że ktoś wie?
Hubert spojrzał na nią uważnie, z troską, ale też z cieniem zmęczenia.
– To możliwe. Ale pytanie brzmi: czy ma to znaczenie?
Lena zawahała się.
– Dla mnie ma. Nie chcę, żeby to było coś, co ktoś kiedyś użyje przeciwko mnie. Albo przeciwko nam.
Zapadła cisza. Hubert wstał i podszedł do okna.
– Może czas przestać się ukrywać. Albo… przynajmniej nie udawać, że nic się nie dzieje. Chcę być z tobą, nie tylko między ścianami hotelu czy tutaj.
Lena podniosła na niego wzrok.
– A jeśli to zniszczy naszą pracę?
– Ale czemu tak uważasz? Co w tym złego?
– Pomyślą, że tylko dlatego, że coś nas łączy dostałeś tę pracę.
Ich spojrzenia spotkały się. Decyzja wisiała w powietrzu.
Ale zanim zdążyli ją podjąć, Lena otrzymała wiadomość. Spojrzała na telefon. SMS był od nieznajomego numeru.
Miły występ na imprezie. Może następnym razem zamkniecie drzwi.
Jej serce zamarło.
Po przeczytaniu wiadomości zapadła niezręczna cisza, a Lena trzymała w dłoni telefon jakby był bombą z opóźnionym zapłonem. Hubert natychmiast do niej podszedł i ukląkł przed nią, ujmując jej dłonie.
– Popatrz na mnie – powiedział cicho.
Jej oczy były pełne lęku, ale też złości.
– Ktoś nas widział, Hubert. Ktoś już wie.
– Proszę uspokój się. Jeśli to prawda, to nie pozwolę, żebyś ty poniosła całą odpowiedzialność. Będziemy w tym razem. Jasne?
– Jasne – wyszeptała, a jej głos zadrżał.
Hubert położył dłoń na jej policzku.
– Nigdy wcześniej nie czułem się tak… spokojny z kimś. Nawet jeśli wokół wszystko się trzęsie.
Lena odetchnęła głęboko i wtuliła się w niego. Pachniał znajomo. Bezpiecznie. Jak hotelowy pokój podczas ich wspólnego wyjazdu i smak szampana, który wtedy pili.
Usiedli razem na kanapie. On objął ją ramieniem, a ona ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. Słuchała bicia jego serca – równomiernego, kojącego, tak innego od własnego galopu myśli.
– Opowiedz mi coś – szepnęła. – Coś o tobie, czego jeszcze nie wiem.
Uśmiechnął się pod nosem.
– Potrafię grać na gitarze i czasem nawet piszę teksty piosenek. Ale nikomu ich nie pokazuję.
Podniosła głowę, zaskoczona.
– Ty?
– Tak. Jeden nawet o tobie.
– To niesprawiedliwe. Chcę go usłyszeć.
– Może kiedyś. Na razie… – Pogładził jej włosy, wplatając palce w kosmyki z delikatnością, jakby czesał jedwab. – Na razie mogę cię tylko przytulać, dopóki nie zaśniesz. Jeśli chcesz.
– Chcę ciebie – wyszeptała.
Zapadła noc. Ciemność oplatała mieszkanie, ale między nimi – płonęło światło. Nie to z lampy. Z ich spojrzeń. Z niedopowiedzianych myśli, które mówiły jedno: chcę cię, całą, teraz, bez masek.
Lena wyszła z łazienki okryta tylko ręcznikiem, który ledwo zakrywał uda. Hubert patrzył na nią, jakby widział ją pierwszy raz – z mieszaniną głodu i czułości, która odbierała jej oddech.
Podszedł wolno. Zdjął z niej ręcznik jakby rozwijał prezent, dotykając jej skóry opuszkami palców – tak delikatnie, że jej ciało drżało.
– Dziś cię nie pośpieszę – szepnął. – Chcę, żebyś zapamiętała każdy dotyk.
Gdy Hubert nachylił się nad Leną, czas jakby się zatrzymał. Ich ciała już znały swoje ścieżki, ale tej nocy on chciał odkryć ją od nowa – nie tylko jako kochankę, ale jako kobietę, której serce bije dla niego.
Poprowadził ją do łóżka. Usiedli na łóżku.
Jego dłonie badały jej ciało z uważnością, jakby każdy fragment był święty. Przejechał palcami po jej kręgosłupie, zatrzymując się na łopatkach, a potem zsunął się niżej, delikatnie, bez pośpiechu. Gdy opadła miękko na pościel, on pochylił się nad nią, a jego język dotknął wnętrza jej uda, Lena zadrżała, wypuszczając z siebie cichy jęk – to nie był tylko dotyk, to było oddanie.
– Chcę, żebyś czuła się piękna – wyszeptał między pocałunkami. – Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś wszystkim.
Zamknęła oczy, pozwalając, by jego język pieścił ją rytmicznie, czule, cierpliwie – aż do momentu, gdy jej biodra uniosły się w błaganiu, a palce wplotły się w jego włosy.
Szybko zrzucił z siebie bokserki. A gdy wszedł w nią, zrobił to powoli, czując jej ciepło i miękkość, jakby cały świat zwęził się do miejsca, w którym ich ciała się łączyły. Ich ruchy były spokojne, zsynchronizowane – jak fala, jak muzyka, której nikt nie grał, ale oni ją słyszeli.
Lena patrzyła mu w oczy, a w tym spojrzeniu nie było tylko pożądania – była tam miłość, tęsknota, jakby każde pchnięcie mówiło: jesteś moja, ale też wolna.
Zmienili pozycję. Teraz ona była na górze, przesuwając się na nim powoli, kręcąc biodrami z taką gracją, jakby jej ciało tańczyło. Jego dłonie trzymały ją za uda, ale z miękkością, nie jak właściciel – jak jej oddany podwładny.
Ich oddechy mieszały się, dłoń Leny spoczęła na jego piersi, czując, jak jego serce przyspiesza. Gdy doszli, niemal jednocześnie, zrobiło się cicho – nie z braku dźwięku, ale z pełni. Takiej, która nie potrzebuje słów.
– Kocham cię – powiedziała bez namysłu. Głos miała cichy, niepewny.
Hubert spojrzał na nią z powagą, potem uśmiechnął się lekko.
– Wiem. I ja ciebie też. Ale powiemy to głośno… kiedy świat przestanie słuchać.
Komentarze
Prześlij komentarz