Miłość w szklanych ścianach część 4

Miłość w szklanych ścianach


Rozdział 4 

W delegacji


Hotel stał tuż nad brzegiem morza. Lena z zachwytem patrzyła z balkonu swojego pokoju na rozświetlony port. Miasto tętniło życiem, ale dla niej liczyło się tylko jedno – poczucie obecności Huberta, nawet jeśli dzieliły ich dwa osobne pokoje.


Nie było jednak czasu na podziwianie widoków ani zwiedzanie. Przyjechali tu w konkretnym celu i musieli wykonać swoją pracę perfekcyjnie.


Już pierwsze spotkanie z klientem przypomniało im, że to nie wakacje. A mimo to, każda krótka wymiana spojrzeń pod stołem, każdy ukradkowy uśmiech w trakcie prezentacji rozgrzewał atmosferę między nimi bardziej niż letnie słońce za oknem.


Po dniu pełnym stresu i formalności Lena zamknęła się w pokoju, nie mogąc przestać o nim myśleć. Czuła się wykończona psychicznie i fizycznie, ale mimo wszystko czekała.


I wtedy usłyszała ciche pukanie.


Drzwi uchyliły się ledwie na szerokość ramy. Hubert stanął w progu, ubrany tylko w lekko rozpiętą koszulę i dżinsy. Jego spojrzenie mówiło wszystko – pożądanie, troskę, czekanie.


Nie potrzebowali słów. To oczy i dłonie mówiły za nich. Lena zrobiła krok naprzód, a on zamknął drzwi, łącząc ich światy w jeden – pełen dotyku, czułości i ognia.


Tej nocy kochali się powoli, z czułością. Delektowali się każdym ruchem, każdym pocałunkiem. Po wszystkim ogarnęło ich senne zmęczenie. Spali otuleni prześcieradłem i sobą nawzajem – jakby świat nie istniał.


Następnego dnia czekała ich intensywna praca – kolejne spotkania, prezentacje, poprawki w dokumentach. Lena obserwowała, jak Hubert wodził wzrokiem po sali konferencyjnej, ale jego oczy często zatrzymywały się na niej. To spojrzenie, pełne niepokoju i ukrytego pragnienia, podsycało w niej napięcie. Gdy spotkanie dobiegło końca, a klient zniknął za drzwiami, Hubert uśmiechnął się do niej lekko, jakby mówił: „Przetrwamy to razem.”


Po wyczerpującym dniu Lena wróciła do pokoju, by odpocząć i odświeżyć się przed wieczornym spotkaniem z Hubertem.


Po wyjściu z łazienki stanęła przed lustrem, starannie dobierając każdy ruch. Założyła czarną, jedwabną sukienkę, która miękko opadała na ramiona, odsłaniając skórę lekko muśniętą perfumami. Pomalowała usta czerwoną, matową pomadką, a oczy podkreśliła delikatną kreską i odrobiną migotliwego cienia.


Serce biło jej szybciej z każdym oddechem. Dłonie drżały, gdy zapinała cienką bransoletkę. Spojrzała w lustro – jakby chciała zatrzymać tę chwilę na zawsze.


Rozległo się ciche pukanie do drzwi.


Otworzyła. Hubert stał tam w granatowej koszuli, trzymając butelkę schłodzonego szampana i dwa kieliszki. Jego spojrzenie było ciężkie od niewypowiedzianych słów, a uśmiech mówił więcej niż jakiekolwiek powitanie.


– Myślałem, że nic nie rozgrzeje tego wieczoru lepiej niż to – powiedział, podając jej kieliszek. Ich dłonie musnęły się przy dotyku szkła – Lena zadrżała.


Stanęli blisko. Świat za oknem przestał istnieć. Hubert objął ją delikatnie w talii, przyciągając do siebie.


– Czy to już ta chwila, kiedy zamykamy drzwi przed światem? – wyszeptał.


Lena tylko skinęła głową, zmysłowo przechylając szyję. Jego usta od razu ją odnalazły – najpierw delikatnie, potem z coraz większą głębią i pasją.


Ich dłonie błądziły po ciałach, serca biły szybciej. Hubert odstawił kieliszek na stolik, jego ręce powędrowały pod sukienkę, odsłaniając gładką skórę ud i pleców.


– Jesteś piękna, Lena – mruknął między pocałunkami, oddech miał ciężki. – Tak bardzo nie mogłem się doczekać tego wieczoru.


Zbliżyli się jeszcze bardziej, ich ciała stykające się jak dwie rozpalone iskry.


Hubert sięgnął po butelkę szampana i z wyczuciem ją otworzył — z cichym pop, który zabrzmiał prawie intymnie w półmroku pokoju. Bąbelki zatańczyły w szyjce butelki, a on napełnił dwa kieliszki. Jeden podał Lenie, która usiadła na brzegu łóżka, opierając się lekko na dłoni.


– Wznieśmy toast za nas. Za ten wieczór… i oby było ich jak najwięcej.


– Za nas – powtórzyła, uśmiechając się i stuknęła z nim szkłem.


Wzięła łyk, a zimny płyn delikatnie pieścił jej podniebienie. Wstała powoli i podeszła do okna, jakby chciała dać mu czas, by się jej przyjrzał. Jedwab sukienki opinał jej ciało idealnie, odsłaniając linię pleców i ramion. Hubert odstawił kieliszek i podszedł za nią, zbliżając się tak, że czuła ciepło jego ciała na swojej skórze.


Jego usta musnęły jej kark. Delikatnie, z premedytacją. Jej skóra zareagowała natychmiast, drgnęła. Pocałunek przeszedł w kolejny — na linii ramienia, tuż przy ramiączku sukienki. Powoli je zsunął, pozwalając materiałowi opaść. Drugie podążyło chwilę później, a jedwabna tkanina osunęła się na podłogę jak cień.


Lena odwróciła się do niego, stojąc w koronkowej bieliźnie. Wciąż trzymała kieliszek, ale jej spojrzenie było już rozpalone, ciało gotowe.


Hubert zabrał jej kieliszek z ręki, odstawił obok swojego, a jego dłoń objął ją w talii, przyciągając powoli w stronę łóżka. Ich ciała przylgnęły do siebie z naturalną pewnością, która nie potrzebowała słów.


Położyła się na plecach, opierając głowę o poduszkę. Jej brzuch delikatnie unosił się w rytmie przyspieszonego oddechu. Hubert spojrzał na nią z ukosa, sięgnął po kieliszek i uniósł go z łobuzerskim błyskiem w oczach.


– Szkoda byłoby, gdyby się zmarnował – mruknął.


Przyklęknął przy łóżku, jego dłoń sunęła po jej udzie, aż dotarła do brzucha. Utrzymała z nim kontakt wzrokowy, milcząco pozwalając mu na wszystko. Przechylił kieliszek. Z cienkiego szkła wypłynęła perlista strużka szampana, spływając po jej nagiej skórze w kierunku pępka.


Lena wstrzymała oddech, ciało zadrżało pod kontrastem chłodu i gorącej ekscytacji.


Hubert pochylił się i zaczął spijać szampan z jej skóry – najpierw z pępka, potem językiem podążył za drobnymi kroplami, które uciekły w stronę żeber. Każdy dotyk jego ust przypominał pocałunek z prądem. Gdy dotarł do krawędzi stanika, uniósł wzrok.


– Szampan ma idealną temperaturę. Ale ty… jesteś jeszcze cieplejsza.


– Jeszcze – szepnęła.


Zsunął z niej bieliznę, robiąc to powoli, jakby rozpakowywał najcenniejszy prezent. Jej ciało było napięte, mięśnie drżały pod dotykiem jego palców. Przesunął się między jej udami i złożył pocałunek w ich wnętrzu, tuż przy miejscu, które pulsowało z oczekiwania.


Jego język odnalazł łechtaczkę. Miękko, najpierw powoli, potem coraz pewniej, rytmicznie, z wyczuciem. Lena uniosła biodra, westchnienie wyrwało się z jej gardła, a palce zacisnęły się na prześcieradle.


Wsunął w nią dwa palce, czując jak jej ciało zaciska się wokół nich, wilgotne i gorące. A językiem nie przestawał pracować, doprowadzając ją do granicy. Kiedy zaczęła drżeć, błagalnie wyszeptała jego imię. Wiedział, że to ten moment.


Zdjął z siebie wszystko i wszedł w nią jednym pewnym ruchem, powoli, głęboko. Ich spojrzenia spotkały się. W niej było wszystko — zaufanie, namiętność, oddanie. W nim – pewność, że należy tylko do niej, choćby na tę jedną noc.


Ruchy były płynne, zsynchronizowane, jakby ich ciała znały się od lat. Potem zaczęli przyspieszać, zatracać się w tym rytmie, w cichych jękach, w dźwięku uderzających o siebie ciał. Jej paznokcie wbiły się w jego plecy, jego dłonie objęły jej pośladki, unosząc ją mocniej. Cały świat zniknął, była tylko ta fala, która narastała i w końcu rozlała się przez nich oboje – Lena pierwsza, drżąca, z jękiem na ustach, Hubert zaraz po niej, opadający z ciężkim oddechem, wciąż w niej, wciąż głęboko.


Zasnęli spleceni, a za oknem morze szumiało nieprzerwanie, jakby było świadkiem ich tajemnicy.


– Jutro znów musimy być tylko kolegami z pracy – szepnęła, kiedy ich oddechy uspokoiły się.


Hubert uśmiechnął się, całując ją w ramię.


– Jutro. Ale teraz jesteś tylko moja.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wakacyjny romans, część 1

Wakacyjny romans, część 7

Miłość w szklanych ścianach część 1